KONCERTYNEWS

Czy „The Other One” to nowe otwarcie dla Babymetal?

Jeszcze nie opadł kurz po premierze “The Other One”, ale duża grupa fanów czy krytyków przyznaje zgodnie – to najlepszy i najdojrzalszy krążek Japonek. Widoczne zmiany zaszły nie tylko na poletku muzycznym, ale i konceptualnym. Babymetal wchodzą w inny świat, a najlepsze jest to, że tylko Su-Metal i Moametal wiedzą, co chodzi im po głowach.

PRZYGODA Z META(L)VERSE

Babymetal to zespół tak aktualny, jak się tylko da. W odróżnieniu od wielu starszych i młodszych graczy na około-metalowym podwórku nie muszą uciekać w zestaw gnijących klisz. Już samo połączenie estetyki kawaii (czyli wytworzonego w kulturze japońskiej postrzegania świata jako uroczego i dojmująco słodkiego, najpopularniejszy przykład to choćby “Hello Kitty”) z metalem oraz j-popem było czymś niezwykle świeżym, a wręcz pionierskim. Bo wcześniej nikt nie działał w ten sposób, a już na pewno nie na taką skalę i z takim sukcesem mainstreamowym na barkach.

Nie inaczej jest w przypadku “The Other One”, choć pewne rzeczy się pozmieniały. Jest trochę mniej uroczo, mniej słodko, wyraźnie mroczniej niż dotychczas. Ponadto doszło do tego rzeczone metawersum, w które grupa znacząco weszła już w ubiegłym roku, wypuszczając swoje pierwsze NFT, w ramach którego znajdziecie choćby ekskluzywny model butów zaprojektowany wespół z IBLOCK. NFT to rzecz w pełni wirtualna, pozbawiona znamion fizyczności, dlatego grupa zasugerowała, że po nabyciu tokenów obuwiem będzie można cieszyć się w ramach wytworzonego przez nie metalwersum.

“The Other One” to więc nie tylko album muzyczny, ale wykreowany przez Babymetal zupełnie nowy, zaklęty w sieci internetowej świat. Czy to coś, co zostanie z fanami na zawsze? A może powinniśmy mówić o tym wyłącznie w kategoriach jednorazowego projektu spełniającego funkcję PR-ową na potrzeby promocji krążka? Trudno powiedzieć, artystki są dość tajemnicze w tym temacie, ale trudno nie westchnąć z wrażenia, oglądając to, co robią. Już w kwietniu ubiegłego roku światło dzienne ujrzało “The Other One”, czyli jeszcze nie album, a za to cyfrowa galeria zdjęć z kartami przedstawiającymi obrazy świata wykreowanego przez grupę – świata, o której jej członkinie same nie wiedziały, że istnieje.

Jaki jest więc tego cel? Znów – trudno powiedzieć, co potwierdzają burzliwe dysputy fanów w redditowym wątku poświęconym zespołowi. Tym niemniej, w gruncie rzeczy stało za tym stopniowe przywracanie formacji do świata po pandemicznej ciszy z jej strony, która zresztą została zapowiedziana w 2021 roku. Nie jestem więc w stanie zdiagnozować, czy wirtualna rzeczywistość wykreowana przez Babymetal przetrwa długo, lecz samo obserwowanie jej to wielka frajda.

Można je lubić, można nie lubić, ale przyznać należy jedno – Babymetal idą z duchem czasu i nie obchodzi ich tak kochany w metalu sentymentalizm. Patrzą wyłącznie przed siebie, bo to przyszłość i teraźniejszość są najistotniejsze.

MUZYKA – JAKBY INNA, JAKBY MROCZNIEJSZA

“The Other One” to koncept-album, a każdy z dziesięciu utworów nawiązuje do dziesięciu światów wykreowanych w zespołowym metawersum. Oznacza to, że – przy tak różnych bazach – trzeba równoważyć nastroje i stawiać na zróżnicowanie. Artystkom wyszło to bez problemu, ponieważ na płaszczyźnie czysto piosenkowej tegoroczny krążek faktycznie jest nowym otwarciem dla Japonek. Co prawda zawsze stawiały na eklektyzm, nigdy nie bały się walki ze sztywnymi ramami gatunkowymi, aczkolwiek przy najświeższym materiale pokazały jeszcze inną część siebie niż dotychczas.

Przede wszystkim: ogromny nacisk położono tu na precyzję. Azjatyckie artystki ewidentnie nie próżnowały w czasie lockdownu i rozwijały się na polu kompozytorsko-warsztatowym, co było słychać już przy okazji singli. “The Other One” to więc najcięższy, najbardziej zaawansowany technicznie i najbardziej enigmatyczny krążek grupy. W jednym z wywiadów Su-Metal uznała wydawnictwo za próbę przełamania powszechnych stereotypów związanych z Babymetal – przyznam, że już sam songwriting może zagwarantować powodzenie tej misji.

Jednocześnie należy zaznaczyć, że zespół nie porzuca swojej przeszłości. Wciąż słychać tu patenty brzmieniowe, a przede wszystkim zabawę estetyką, którą formacja pielęgnuje od początku działalności. Niemniej, słucha się tego jeszcze przyjemniej, gdy te wszystkie pomysły są przedstawione na nowo. Bo oprócz metalcore’owo-elektronicznej bazy pojawiają się tu zalążki melodyjnego death metalu, a całość – mimo estetycznego rozbuchania – sprawia wrażenie wyjątkowo spójnej.

Grzechem byłoby nie zwrócić uwagi na rozwój Su-metal jako wokalistki. Jej głos brzmi znacznie głębiej, jest niższy, a angielski uległ znaczącej poprawie – po natrętnym japońskim akcencie nie pozostał nawet ślad. To bardzo istotny progres, zwłaszcza w kontekście najbardziej przebojowych i bliskich popowi momentów krążka, jak chociażby singlowego “Light and Darkness”. Pozostaje tylko pogratulować.

KONCERT W POLSCE

Jak więc będzie wyglądała przyszłość Babymetal? Tego mogą nie wiedzieć nawet one same, ale teraźniejszość prezentuje się ekscytująco, a jeszcze ciekawiej będzie zaobserwować to na żywo. Taka okazja nadarzy wam się już 9 maja, bo zespół zagości w łódzkiej Atlas Arenie, gdzie deski sceniczne podzieli z nimi szwedzki towar eksportowy, czyli Sabaton, oraz Lordi. Bilety na to wydarzenie możecie kupić TUTAJ.

Łukasz Brzozowski